być jak charles bukowski #1



- Jeszcze raz to samo.
Barman popatrzył na mnie, oceniając skalę mojej nietrzeźwości i żałości i nalał mi kolejną whisky.
- Ale z colą, bo się porzygam.
Kolejny wieczór przy szklance. W ponurym pubie. Dym papierosowy unosi się w całym lokalu. Przywiało go z loży dla palących. Co z tego, że jest zakaz palenia w takich miejscach, skoro gdy wchodzisz do takiego pubu to i tak nawdychasz się tego gówna. Właściciele świetnie omijają zakaz, udostępniając pomieszczenia dla tych, którzy chcą puścić dymka przy piwie, bo nie chce im się wyjść na zewnątrz. A pomieszczenia te zwykle nie są odseparowane od reszty lokalu. Tym samym dym unosi się wszędzie. Mnie to nie przeszkadza. Ma to swój klimat. Zresztą, sam palę. Zastanawiam się, czy innym to przeszkadza. W sumie, gdyby przeszkadzało, to by tu nie przychodzili.

Muzyka przestała grać. Barman poszedł na zaplecze. Po chwili w głośnikach dobiegł głos Jima Morrisona. The Doors, naprawdę?! W tym pieprzonej spelunie puszczają tylko Doorsów i Pink Floydów! Jak człowiek jest napierdolony i słyszy Comfortably Numb to ma ochotę strzelić sobie w łeb i się porzygać. Albo odwrotnie. Nie zaprzeczam, że to byli muzyczni geniusze, tak jak geniuszem był Michael Jackson, ale ja akurat kompletnie nie trawię ich twórczości. W przypadku Floydów znalazłoby się kilka wyjątków, ale...
- Kurwa, znasz ty Zeppelinów...?
Barman chyba nie nie zrozumiał mojego mamrotania. Albo zrozumiał, tylko po prostu mnie olał. Tak jak wszyscy inni mnie olewają, tak barman, którego ostatnimi czasy widuję co wieczór i nawet nie pamiętam jego imienia i który zarabia 6 zł za godzinę, leje na mnie swoim ciepłym moczem. Toleruje moją obecność chyba tylko dlatego, że dzięki mnie, ta zasrana speluna odnotowuje jakiś przychód. Na starego Staszka, który śpi teraz w kącie, też nie ma co liczyć. Przyjdzie, napije się browca i uderza w kimono.
- E, Staszek! - krzyczę do niego. - Staszek!
Stary poruszył się i coś wymamrotał. Nie śpi. Jest po prostu najebany. Po jednym piwie.
- Następnym razem rozcieńcz mu piwo z wodą, hehe... - mówię do barmana, a ten patrzy na mnie z politowaniem. - No co? Przynajmniej będzie w stanie wrócić do domu. Nie będziesz musiał płacić kolejny raz za taksę.
Barman zarzucił ścierkę na bark i poszedł na zaplecze. Wróciłem do swojej whisky. Wtem do baru ktoś wszedł. Gapiłem się w szklankę i nie chciało mi się przekręcać głowy, ale usłyszałem dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Usłyszałem stukot obcasów. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Poczułem zapach kobiecych perfum. Boże, jaki to był piękny zapach. Bałem się podnieść głowę. Chciałem, aby ta mistyczna chwila trwała jak najdłużej. Usłyszałem dźwięk zapalniczki, a po chwili jej głos. Lekko chropowaty. Każde słowo wypowiadane tym głosem brzmi jak "chodź się pieprzyć".
- Widzisz tam coś ciekawego?
Podniosłem głowę znad szklanki. Spojrzałem na jej buty. Czerwone szpilki. Smukłe łydki. Gładkie uda wołające "tu mnie całuj". Czerwona sukienka. Dziewczyna była szczupła. I miała duże piersi, które też wołały. Jakiś łańcuszek na szyi. Pełne usta pomalowane czerwoną szminką. Mały nos. Duże, zielone oczy. Czarne jak noc włosy. Patrzyłem jej w oczy przez chwilę. Mrugałem cały czas, bo przez alkohol rozmywał mi się obraz.
- Ja... Co?
- Pytam, czy widzisz coś ciekawego w swojej szklance.
- Nie...
Odwróciła wzrok i patrzyła na butelki rozstawione w rządku na półce za barem. Zza zaplecza wrócił barman. Zamówiła piwo. Wyciągnęła z kubka rurkę i włożyła do kufla. Pociągnęła kilka łyków.
- Gdzie twój facet? - spytałem. Niczym dres z wiejskiej dyskoteki, który podchodzi do najbardziej umalowanej dziuni, najbardziej cycatej i która ma najkrótszą spódniczkę, z pytaniem: "cześć, mała, jesteś sama?".
- Nie mam faceta.
Trzy słowa, które dają ci nadzieję, które dają ci szansę i które mogą ukształtować twoją przyszłość. A przynajmniej tą najbliższą: tej nocy, w twoim mieszkaniu, w twoim łóżku albo w wannie. Aby szanse wzrosły jeszcze bardziej, powiedziałem:
- Dziwne. W życiu nie widziałem tak pięknej kobiety, jak ty.
Patrzyliśmy sobie w oczy przez chwilę. Zgasiła papierosa i pociągnęła spory łyk piwa.
- Chodź się pieprzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz