nowotwór


Chyba... jestem w szpitalu. Idę naprawdę długim korytarzem. W końcu dochodzę do drzwi. Przy drzwiach wisi tabliczka z napisem:

dr Tomasz Lebowski
onkolog
Godziny przyjęć:
Poniedziałek 9:00 - 15:00
Środa 9:00 - 15:00
Piątek 8:00 - 13:00


Coś tu nie gra... Zapukałem i wszedłem. Przy biurku siedziałem... ja. W białym fartuchu. Za mną stała szafa z regałami. Pełno książek, dyplomów, zdjęć.
- Witaj. Nazywam się Tomasz Lebowski. Usiądź. - przywitał się ze mną, podając mi rękę. Uścisnąłem ją i usiadłem w fotelu, wciąż zastanawiając się, o co chodzi.
- Możemy mówić sobie na "ty"? - spytał. - Mamy to samo imię. Poza tym, dzięki temu będzie nam się swobodniej rozmawiać.
- Tak... Okej... - odpowiedziałem, wpatrując się w niego.
- Tomku... - zaczął, przenosząc wzrok na kartę pacjenta. Prawdopodobnie moją. Znów na mnie spojrzał. - Jak się czujesz?
- Ekhm... Dobrze. Chyba. Jako tako. Bywało lepiej. O co chodzi?
Lekarz patrzył na mnie ze smutkiem. Ja patrzyłem mu w oczy. Ciężko westchnął. W końcu odezwał się:
- Masz raka.
Że co, kurwa?
- Że co...?
- Który ból według ciebie jest silniejszy, gorszy? Ból fizyczny czy ból psychiczny?
O czym on mówi? O co chodzi?
- Nie wiem... Nigdy nie odczuwałem bólu fizycznego. Nigdy nie zostałem postrzelony, nie złamałem nogi... Jak to... Mam raka? Co to za nowotwór?
- Samotność.
- Że co? Myślałem, że samotność to... uczucie. A nie choroba.
- Wszyscy tak myślą. Samotność atakuje twój stan psychiczny. Objawia się depresją, smutkiem, niską samooceną i tym podobnymi. Masz przyjaciół? Dziewczynę?
- Mam przyjaciół. Niedawno rozstałem się z dziewczyną...
- No właśnie. Samotność zwykle rozwija się poprzez rozstanie z osobą, która była dla nas ważna. Inaczej mówiąc, brak bliskiej osoby spowodowała twoją chorobę. Tam, gdzie nie ma dobra, jest zło. Tam, gdzie nie ma miłości, jest samotność.
O czym on pierdoli? Fakt, nie byłem ostatnio w najlepszej formie, chodzę ciągle smutny, czuję się osamotniony, ale nie mam depresji. Nie mam, kurwa, raka. Bez przesady.
- To jakieś nieporozumienie. Wszystko ze mną w porządku.
- Mam wyniki twoich badań. Masz apetyt, nie masz problemów ze snem. Reszta...
Chcę stąd jak najszybciej wyjść. Czy to sen?
- Dobrze... Powiedzmy, że mam raka. Co teraz?
- Nic. Umrzesz.
Parsknąłem śmiechem.
- Co?
- Nie wiem, co w tym śmiesznego. Posłuchaj, jest kilka możliwości terapii. Alkohol, narkotyki - pozwolą ci zapomnieć, ale na krótko. Nowe hobby - podobnie. Twoim jedynym ratunkiem jest znalezienie miłości, ale sam doskonale wiesz, że szukanie miłości na siłę nigdy nikomu się nie powiodło. Mógłbyś iść również do psychiatry, ale i w tym wypadku wiesz, że cotygodniowe pierdolenie przez godzinę o twoich stosunkach z rodzicami ci nie pomoże. Tomek... Umrzesz.
- Ale ja nie chcę umierać... - szepnąłem. Boję się. Czuję strach. Czuję, jak kropelki potu spływają mi po czole. Mimo iż wciąż mam wątpliwości co do autentyczności tego, co tu się dzieje.
- Czy aby na pewno? - spytał. Podniosłem wzrok. - Przy pytaniu o myśli samobójcze zaznaczyłeś, że je masz.
Nie wiem, co odpowiedzieć. Jest mi strasznie gorąco. Duszno. Rozpinam górne guziki koszuli. Chyba będę rzygał.
- Tomek, umrzesz. - powtarzał w kółko. - Umrzesz.
Zamknij się. Zamknij, kurwa, się!

Obudziłem się. W swoim łóżku. Kurwa, to był tylko sen. Dlaczego muszę mieć takie popierdolone sny? Wstałem, podszedłem do okna. Wyjąłem papierosa z paczki i zapaliłem. Usiadłem na krześle. Patrzyłem na pustą, ciemną ulicę. I na niebo. Czułem chłodny powiew wiatru. Po kroplach na parapecie stwierdziłem, że musiało padać podczas mojej "wizyty u lekarza". Dobrze, że przynajmniej w nocy nie muszę męczyć się z upałem. Zgasiłem peta. Dopiłem piwo. Sprawdziłem telefon. Nikt nie napisał, nikt nie dzwonił. Bo niby kto miałby dzwonić? Sny parodiują moje realne życie. Jak tak dalej pójdzie, to zeświruję. Jutro kolejny smutny dzień. Nie wychodzę z łóżka. Pierdolę wszystko i wszystkich.

2 komentarze:

  1. dziękuję, ty świetnie piszesz :) Jak będę miała więcej czasu to zajrzę i przeczytam reszte wpisów ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a może ten sen to ostrzeżenie ;) - na zasadzie "człowieku wrzuć na luz i ciesz się życiem" , miłość przychodzi sama - czy nam się to podoba czy nie... samotność to w dużej mierze nasz wybór - bo zawsze można spróbować kogoś poznać nowego, wyjść gdzieś, odnowić znajomość z kimś - zrobić cokolwiek by było więcej ludzi w Naszym życiu...

    OdpowiedzUsuń