mikołaj


Święty Mikołaju,

Mam na imię Anita, mam 27 lat, mieszkam w Szczecinie. Pracuję w małym przedszkolu na przedmieściach. Studiuję wieczorowo pedagogikę. Mieszkam z przyjaciółką. Bardzo lubię czytać, codziennie chodzę do biblioteki. Co tydzień, bądź co dwa oglądam film w kinie. To zależy, jaka pozycja przyciągnie moją uwagę. Uwielbiam czerwone wino. Mam rodzinę w Gdańsku. Kocham swoje życie, choć czasem mam chwile słabości. I przede wszystkim - nie wierzę w Ciebie.

odwiedziny


Zaparkował samochód tuż obok bramy nr 3. Wysiadł z auta, otworzył bagażnik, wyjął duży, biały znicz z wizerunkiem anioła, zamknął bagażnik, a następnie samochód. Ruszył w stronę cmentarza. Po chwili wszedł w 12 sektor. Stanął przed niewielkim, szarym grobem. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę, podpalił knot wkładu i postawił znicz obok trzech innych. Napis na grobie brzmiał: śp Lidia Kowalska. Ur. 23.05.1978 r., zm. 23.12.2004 r. Bóg tak chciał.

wywiad


Za dziesięć jedenasta. Miałem szczęście. Nie była tak wspaniałomyślna jak ja i nie przyszła wcześniej. Usiadłem przy jednym ze stolików. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę Marlboro i zapaliłem papierosa. Do stolika podeszła kelnerka i podała menu. Paliłem papierosa i przyglądałem się ludziom przechodzącym obok kawiarni. Ci z zagranicy robili sobie zdjęcia, śmiejąc się głośno. Po chwili na przeciwko mnie usiadła piękna blondynka, ubrana w zwiewną, czerwoną sukienkę. Od razu mnie rozpoznała. Przywitałem ją pocałunkiem dłoni. Bałem się tego wywiadu. Nie chciałem powiedzieć lub zapytać o coś, co mogłoby ją zaboleć. Nie tyle teraźniejszość, ile przeszłość.

kraków


Ubrał buty, zdjął z wieszaka płaszcz i ubrał go, po czym wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Szedł korytarzem, kierując się do wyjścia. Po chwili był na zewnątrz. Zaciągnął się głęboko czystym, pachnącym niewinnością powietrzem. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, włożył jednego do ust i zapalił. Ruszył w stronę rynku.
Kraków. Po kilkunastu latach nieobecności w Polsce, mógł wreszcie przespacerować się ulicami swojego najukochańszego miasta. Kraków był dosłownie i w przenośni kobietą, z którą miał kiedyś romans, którą nigdy nie przestał kochać i którą chce po długiej rozłące znów dotknąć.

smakosz


Kobiety są jak jedzenie. Chce się je smakować, kosztować po kawałku lub od razu zjeść w całości. Każda z nich ma inny smak. Gdy byłem mały, najpierw jadłem ziemniaki, a dopiero na końcu kotlet. Albo najpierw biszkopt, a dopiero potem czekoladę. Najsmaczniejszą część zostawiałem na koniec. Podobnie jest z kobietami. Najpierw pieszczę językiem ciało, a potem całuję usta. Zawsze słodkie. Oczywiście, raz na jakiś czas trafiały się dania niesmaczne. Dla przykładu, nie cierpię chińszczyzny.

biel


Zatrzymuje się i krzyżuje ramiona, oglądając się przez ramię, by się upewnić, że nikt za nią nie idzie. Wreszcie sprawia wrażenie rozluźnionej. I wtedy mam uczucie, jak gdybym był świadkiem cudu - Savannah powoli wnosi twarz ku księżycowi. Skąpana w jego blasku, chłonie ten widok, ogarnięta wspomnieniami, które uwolniła. Pragnę tylko jednego - dać jej znać, że jestem tutaj. Zostaję jednak na swoim miejscu i również wpatruję się w księżyc. I przez okamgnienie niemal mam ważenie, że jesteśmy znowu razem.

piękno


- Najpoważniejszą konsekwencją błędu Adama nie jest grzech pierworodny, lecz wstyd ludzi przed nagością.
- Co masz na myśli?

szkolna toaleta


Dostała smsa. Wyciągnęła telefon z kieszeni i odczytała wiadomość. Czesc, skarbie. Choc do mnie, czekam w kiblu. To był Damian! Marlena podniosła rękę do góry.
- Słucham?
- Psze pani, mogę wyjść do łazienki?
- Idź.

list


Najdroższa Ewo,

Pisałem ten list tysiące razy. Codziennie. Wieczorem, gdy zasypiałem sam i rankiem, gdy sam się budziłem. Gdy paliłem papierosa, gdy piłem kawę, gdy myłem zęby. Również wtedy, gdy stałem w korku oraz gdy nudziłem się na kolejnej konferencji w pracy. Pisałem go podczas zakupów, u mamy, pod prysznicem. I przede wszystkim: pisałem go w myślach. Wiedz, że każdy był inny. Ciągle zapominałem coś dodać. Teraz przelewam swoje myśli na papier i jestem pewien, że zapomnę Ci o czymś napisać. Tym lepiej dla mnie - wiem, że większe szanse na otwarcie koperty i przeczytanie przez Ciebie ma jeden list niż tysiąc, które mógłbym Ci wysłać.

anastazja jestem


Boże... Mam nadzieję, że mnie słyszysz. Podobno jesteś wszędzie. Tak przynajmniej mówiła siostra Jowita. Z religii pamiętam tylko to. I również to, że jesteś nieskończenie miłosierny czy jakoś tak. Chciałabym z tobą porozmawiać. Pierwszy raz w życiu, chyba. Ostatni raz modliłam się podczas Pierwszej Komunii Świętej. Ale czy można to nazwać modlitwą? Przecież każdy ośmiolatek robi to mechanicznie. I wierzy w ciebie, czuje ciebie i modli się do ciebie tylko dlatego, że rodzice tak każą. Moi rodzice też kazali. Ale nie po to, bym ciebie poczuła, ale po to, by sąsiedzi, a przede wszystkim rodzina - nie gadali. Żeby przyjechali na ten cholerny obiad i jak najszybciej wyjechali myśląc, że mała Anastazja przyjęła Boga do swojego serduszka. Chyba się udało.

aa


- Cześć. Mam na imię Monika, mam 29 lat. Pracuję w sklepie.

- Piję... od dwóch lat. Dzień w dzień. Próbowałam przestać. Po trzech dniach abstynencji nie mogłam wytrzymać i znów piłam. Wcześniej pracowałam jako przedstawiciel handlowy w dość dużej firmie. Tam poznałam jego. Ale po niecałym roku picia wyleciałam z roboty.

kartka z pamiętnika


5 lutego 2010 roku

Budzik w telefonie mocno zawibrował. 4:30. Wcisnął drzemkę. Nigdy nie lubił budzić się wcześnie. A zwłaszcza o tak barbarzyńskiej porze. Właściwie nigdy o takiej godzinie nie musiał się budzić. Na szczęście. Dziś jednak trzeba. Oparł głowę na ręce. Patrzył na nią.

urodziny


Dziś jest specjalna okazja. Ubrał garnitur, najdroższy, jaki kiedykolwiek kupił. A kupił go będąc w Dublinie, podpisując największy kontrakt w historii firmy, w której pracuje. Po hucznej imprezie, wiedząc, że dostanie podwyżkę od szefa i awans, wszedł następnego dnia do sklepu jednego z najsłynniejszych włoskich projektantów i kupił garnitur, na który musiałby przez kilka miesięcy odkładać z pensji. Po roku wspólnego życia z Natalią postanowił się jej oświadczyć. Doszedł do wniosku, że już czas. Że kocha ją nad życie i chce się z nią zestarzeć. Zamówił stolik w restauracji, na piątek. W środę jego firma świętowała podpisanie kolejnego kontraktu, tym razem ze "skośnookimi padalcami", jak mawiał jego szef. Był szczęśliwy. Trochę wypił. Natalia, która po niego przyjechała, była świadkiem, jak Paulina, jego przyjaciółka i koleżanka z pracy, wyznaje mu miłość i namiętnie całuje w usta. Błędem było to, że nie odepchnął jej, ale pozwolił się całować. Tak naprawdę nie czuł do niej niczego głębszego. Kochał ją jak przyjaciółkę. Był gotów skoczyć za nią w ogień, bo czego się nie robi dla przyjaźni? Nie zdążył się oświadczyć, bo następnego dnia Natalia zniknęła z jego życia. Po trzech latach przysłała mu pocztówkę z południa Francji.