kartka z pamiętnika


5 lutego 2010 roku

Budzik w telefonie mocno zawibrował. 4:30. Wcisnął drzemkę. Nigdy nie lubił budzić się wcześnie. A zwłaszcza o tak barbarzyńskiej porze. Właściwie nigdy o takiej godzinie nie musiał się budzić. Na szczęście. Dziś jednak trzeba. Oparł głowę na ręce. Patrzył na nią.

Była jak zawsze piękna. Najgorsze jednak było to, że jej smutek również był piękny. Nikt na świecie nie smuci się tak pięknie jak ona. Ale co z tego, skoro na sam widok chce się płakać? Dlatego w tym momencie łzy stanęły mu w oczach. Spała spokojnie. Dobrze, że spała. Liczył, że kiedy się obudzi, nie będzie musiał napotkać jej zmęczonego, zdezorientowanego wzroku. Liczył, że ona nie postanowiła zrobić tego samego, co on. W zasadzie nie jest pewien, czy śpi. Może ma tylko zamknięte oczy? Może wie, że ją obserwuje? Nie miał zamiaru przestawać. Patrzył na nią jak na obraz. Jak na rzeźbę. Ostatni raz.
Budzik ponownie zawibrował. 5:00. Już czas. Czas odejść. Wstał jak najwolniej i jak najciszej. Ubrał koszulę, która do tej pory była jego ulubioną. Kilka razy musiał przyszywać guziki po płomiennej nocy spędzonej w jej mieszkaniu. Każdą noc spędzali w jej mieszkaniu. U niego był zawsze bałagan, choć obiecał sobie, że będzie porządnym chłopcem. Jakoś nigdy nie chciała iść do jego mieszkania. Nie wiedział, czemu. Nie pytał. Bo po co? Spodnie, w których uwielbiała chodzić rankiem też przestały mieć dla niego jakąkolwiek wartość. Marynarkę, którą kupił na ich pierwsze spotkanie w kawiarni, gdy opowiedziała mu o swoich problemach, również zakłada ostatni raz. Nie po to, aby odciąć się od wszystkiego, co mu ją przypomina. Po to, aby powiesić w szafie na honorowym miejscu.
Patrzył na nią smutnym wzrokiem jeszcze 10 minut. Opamiętał się. Nie chciał, aby widziała go teraz - ubranego, zamierzającego wyjść z jej mieszkania i z jej życia i już nigdy nie wrócić. Podszedł do niej i pochylił się nad nią. Powąchał jej włosy. Pocałował w policzek. Była zimna.
- Uważaj na siebie.
Miał powiedzieć "kocham", ale stwierdził, że najważniejsze dla niego jest to, aby na siebie uważała. Zresztą, ona doskonale wie, co do niej czuje.
Wyszedł z mieszkania. Chłód szczypał go w oczy. Wstąpił do pobliskiego sklepu i kupił kawę. Miał ochotę na coś innego. Ale... ona nie lubi, kiedy pije. Tym razem zrobi wyjątek. Wrócił do domu na piechotę. Spacer był jak poranny prysznic. Wszedł do swojego mieszkania. W norze unosił się kurz. Zakasłał. Przebrał się. Ubrał stare jeansy i czarny t-shirt. Nalał do czajnika wodę i włączył, aby się gotowała. Nasypał cudownie pachnącej kawy do swojego kubka z bałwankiem. Podszedł do okna i rozsunął zasłony. Radosne promyki wschodzącego słońca rozjaśniły mieszkanie. Odwrócił się i spojrzał na norę.

"Trzeba tu będzie, kurwa, posprzątać".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz