dziękuję. chcę. kocham


Na początku chciałem ci podziękować. Przez kilka miesięcy błądziłem nocą po lesie, w którym każde drzewo wygląda tak samo i każde sięgało nieba. I kiedy pojawiały się momenty, że wśród koron dojrzałem blask księżyca, po kilku chwilach zostałem zmoczony przez mroźny i rzęsisty deszcz. Niewiele widząc, błądziłem po lesie, potykając się co chwila i po omacku szukając wyjścia. W końcu poczułem w dłoni ciepło twojej skóry. Chwyciłaś mnie lekko za rękę, lecz dla mnie na tyle mocno, że mogłabyś wyciągnąć mnie z najgłębszego dołu, kopanego na grób. Dojrzałem blask twojego uśmiechu. Jestem ci dozgonnie wdzięczny za to, że znalazłaś mnie i uratowałaś. Że dzięki tobie udało mi się wyjść z tego pierdolonego lasu na polanę, gdzie mgła powoli opada. Noc wciąż trwa, ale całkowita ciemność jest już za mną. Czekam na pierwszy promień słońca i poranną rosę na trawie, symbolizującą nadzieję na lepsze jutro. Dziękuję, że jesteś.

w porządku




Siedzę w poczekalni na twardej ławce i czuję niepokój. Ten sam lęk, kiedy siedzi się w poczekalni u dentysty. Nawet jeśli umówiłeś się tylko na przegląd i wiesz, że masz zdrowe i piękne zęby, to i tak się boisz. A ten chory, charakterystyczny zapach jeszcze bardziej potęguje strach. Tutaj na szczęście tak nie śmierdzi. Ale i tak się boję. Boję się pytań, na które będę się bał odpowiedzieć. Tutaj zadaje się tylko takie pytania. Nie chcę tu być. Nie wiem, dlaczego tu przychodzę. Może to jakaś wewnętrzna wiara, że on mi pomoże. To jak mały aniołek, który siedzi na twoim prawym barku i mówi, że muszę to zrobić. Że tak będzie dla mnie lepiej. Że to mi pomoże. Na lewym barku siedzi diabełek, który cały czas powtarza mi, że jestem głupi. Najgorsze jest to, że chyba oboje mają rację. Zaraz zwariuję.

być jak charles bukowski #1



- Jeszcze raz to samo.
Barman popatrzył na mnie, oceniając skalę mojej nietrzeźwości i żałości i nalał mi kolejną whisky.
- Ale z colą, bo się porzygam.
Kolejny wieczór przy szklance. W ponurym pubie. Dym papierosowy unosi się w całym lokalu. Przywiało go z loży dla palących. Co z tego, że jest zakaz palenia w takich miejscach, skoro gdy wchodzisz do takiego pubu to i tak nawdychasz się tego gówna. Właściciele świetnie omijają zakaz, udostępniając pomieszczenia dla tych, którzy chcą puścić dymka przy piwie, bo nie chce im się wyjść na zewnątrz. A pomieszczenia te zwykle nie są odseparowane od reszty lokalu. Tym samym dym unosi się wszędzie. Mnie to nie przeszkadza. Ma to swój klimat. Zresztą, sam palę. Zastanawiam się, czy innym to przeszkadza. W sumie, gdyby przeszkadzało, to by tu nie przychodzili.

nowotwór


Chyba... jestem w szpitalu. Idę naprawdę długim korytarzem. W końcu dochodzę do drzwi. Przy drzwiach wisi tabliczka z napisem:

dr Tomasz Lebowski
onkolog
Godziny przyjęć:
Poniedziałek 9:00 - 15:00
Środa 9:00 - 15:00
Piątek 8:00 - 13:00

kawa


- Dzień dobry, co podać?
- Dwie kawy z mlekiem, poprosimy.
- Proszę chwileczkę poczekać, zaraz przyniosę.
Kelnerka oddaliła się od naszego stolika.

ona


Wiesz, poznałem kogoś. To był zupełny przypadek. Nie szukałem jej. To było jak burza. Ona powiedziała coś, ja jej odpowiedziałem. Zanim się zorientowałem, chciałem, aby ta rozmowa trwała przez resztę mojego życia. To był przypadek. Tak mi się wydaje teraz. Znałem ją już wcześniej, ale tylko z widzenia. Nie przypominam sobie, bym rozmawiał z nią kiedykolwiek. Nawet o pogodzie. I tak jakoś wyszło, że poszliśmy na drinka. Bardziej z jej inicjatywy, bo ja byłem rozbity. Może to zbyt wygórowane słowo. Tak czy siak, tamtego wieczora zaczęło się coś większego. Coś dziwnego. Coś miłego. Coś, dzięki czemu mam ochotę wstać rano i zjeść śniadanie, bym miał siłę pójść tam i ją zobaczyć. Coś, dzięki czemu zacząłem pisać. Zwykły niezobowiązujący drink przerodził się w niezobowiązujące spacery, niezobowiązujące rozmowy.