Listy miłosne i pożegnalne. Słowa
niewypowiedziane i niedopowiedzenia. Marnowanie czasu i topienie smutków w alkoholu.
Utracone nadzieje i dotykanie dna. Mordowanie miłości i narodziny obojętności.
Tęsknota za zapachem i pragnienie smaku. Zapominanie i myślenie aktywne 24/7.
Szaleństwo i smutek. Masochizm. Samobójstwo.
Dzień jak co dzień, wieczór jak
wieczór. Tym razem na kolację zrobił spaghetti. Wykorzystał cały makaron, jakby
przygotowywał posiłek dla czteroosobowej rodziny, a on przecież mieszkał sam.
Nałożył znaczną porcję na talerz. Po kilku gryzach stwierdził, że nie jest
głodny. Rzadko był głodny. Mało jadł, mało spał, ale za to palił jak smok i pił
jak rasowy alkoholik. Używki wyniszczały jego organizm, ale było to dla niego
bez znaczenia. Jak wszystko inne: to, że musi wstawać rano, myć zęby, robić
pranie, pić kawę czy kupować chleb. Jak jego życie. Mógłby podciąć sobie żyły,
ale za bardzo kocha matkę, by coś takiego jej zrobić.
Nalał sobie whisky i wypił
duszkiem. Poczuł przyjemne palenie w gardle. Otworzył okno, zapalił papierosa i
oparł się o parapet. Od jakiegoś czasu w domu naprzeciwko mieszka młode
małżeństwo z kilkumiesięcznym dzieckiem. Od czasu do czasu lubił ich obserwować
– jak ona wiesza pranie na balkonie lub on bawi się z małym. Zazdrościł im, bo
im się udało. Co prawda, nie mieszkają na swoim, ale mają swoje cztery ściany i
przede wszystkim mają siebie. Nie była to zazdrość, za którą idzie się do
piekła. On się... cieszył. Sam się sobie dziwił, że w tej całej cholernej
pustce, która go wypełniała, znalazła się odrobina radości. I to z cudzego
powodzenia.
Zgasił peta w popielniczce, zamknął
okno, założył kurtkę i włożył buty. Wyszedł z mieszkania. Gdy doszedł na
przystanek podjechał nocny autobus. W słuchawkach zaczął brzmieć utwór The
Funeral Band of Horses. Miał słabość do tego kawałka, choć nie kojarzył mu się
z żadną kobietą, z którą był albo którą kochał. A muzyka to najprzyjemniejsza pamiątka, nawet jeśli szkli oczy. Gdy autobus dojechał do
centrum, wysiadł i skierował się w stronę rynku. Na ulicach roiło się od ludzi:
turystów, spacerowiczów, a przede wszystkim osób, które miały już kilka promili
we krwi. Wyszedł z domu, by dołączyć do tej trzeciej grupy. Może nie na ulicy,
a raczej na pewno nie na ulicy, ale zapragnął mieć z nimi jedną wspólną cechę.
Wszedł do jednego z pubów i
podszedł do baru.
- Piwo, proszę.
Barmanka podała mu kufel piwa.
Zapłacił kartą. Usiadł przy barze. Akurat trwało karaoke. Jakaś wysoka
blondynka z czarnowłosą koleżanką śpiewały Przez twe oczy zielone. Niektórzy powiadają,
że wszyscy słuchają disco polo, ale nikt się do tego nie przyznaje. Inni, że na
pewno każdy zna tekst najpopularniejszych piosenek, zwłaszcza, że ten gatunek
muzyki jest teraz nałogowo puszczany w komercyjnych rozgłośniach radiowych. Bzdura. On
znał tylko pierwszy wers refrenu. To się nie liczy. Co prawda gdy miał jeszcze
dziewczynę, z którą chodził na domówki do jej znajomych to pewnie mógł
zaśpiewać pierwszą zwrotkę – próbował przez 10 minut przypomnieć sobie tytuł - Ona
tańczy dla mnie. Ale to było dawno. Jedyne disco polo, które tolerował to płyta
Ich Troje wydana prawie 20 lat temu.
Lubił odwiedzać bary, w których organizowane
jest karaoke. Lubił patrzeć, jak ludzie się dobrze bawią. Mają z kim i mają za
co. Na te kilka godzin zapominają o codziennych troskach. Piją, śpiewają, fałszują
albo drą mordę. Czasem można posłuchać dobrego wokalu, czasem można się
pośmiać.
Do baru podeszła niewysoka rudowłosa
dziewczyna. Mijając go, zostawiła za sobą woń perfum, które natychmiast poczuł.
Chyba nic nie działało na niego tak, jak zapach kobiety. Długość nóg, wielkość
ust, kolor sukienki, głos – to nic w porównaniu z zapachem. Może dlatego, że
trudno go zapamiętać.
Ni stąd, ni zowąd zaczął rozmyślać
o miłości. O tym, że nie ma bez niej życia. Człowiek został stworzony do
kochania i czuje potrzebę bycia kochanym. Nieważne, jaką drogę obrał i czy
zwykle przebywa sam, czy otacza się zawsze setką znajomych. W piramidzie
potrzeb Maslowa potrzeby przynależności powinny być obok potrzeb
fizjologicznych. Pomyślał, że ten Maslow był chyba zimnym sukinsynem. Święty
Paweł również się mylił. Miłość nie ma definicji. Nie można jej opisać w kilku
słowach, zdaniach, rozdziałach czy tomach. A wielokrotnie próbowano. Za każdym
razem, gdy rozmawia się o miłości, ma się uczucie niedopowiedzenia. Słowo „miłość”
powinno się usunąć ze wszystkich słowników.
Zamówił kolejne piwo. Potem następne.
I czwarte. I shota, żeby uderzyło szybciej. Ludzie topią smutki w alkoholu, bo
tylko tu nie są w stanie utonąć. Bo mogą pić, ile dusza zapragnie i ile
organizm wytrzyma, a wciąż będą smutni. I wciąż żyją w złudnym przekonaniu, że
jest inaczej. Ludzie kochają autodestrukcję. To wyimaginowani samobójcy. Życie
jest na tyle smutne, że sięgają po napój nasenny. Piją, bo jest im smutno,
świadomie bądź nieświadomie. Piją, bo mają w sercu pustkę, którą trzeba
napełnić, nie używając uczuć. Wszystko jedno, czy spowodowaną samotnością,
problemami czy wrednym charakterem. Ogólnie człowiek może być szczęśliwy, ale
zawsze będzie ta pustka, mniejsza lub większa, która domaga się wypełnienia.
Dokończył piwo i wyszedł z klubu.
Spóźnił się na autobus. Zaklął pod nosem, ale po chwili stwierdził, że spacer
dobrze mu zrobi. Włożył słuchawki do
uszu. Queen – The Show Must Go On. Empty spaces – what are we living for?
Nie był sobą i nie wiedział, kim
jest. Bolało go serce, czuł, że dusza chciała się wyrwać z jego ciała. Coś się
w nim paliło. Nie było to przyjemne uczucie. Powiadają, że dobrze jest mówić co
się czuje lub myśli, bo życie jest krótkie. W zależności od odpowiedzi wiadomo
wtedy, na czym się stoi i z kim mamy do czynienia. Ale też jak krótkie będzie
to życie. Ludzie dużo myślą przed faktem i podejmują decyzje, według nich
słuszne. Po fakcie myślą jeszcze więcej i zdają sobie sprawę, że to były
najgorsze decyzje, jakie mogli podjąć. I tkwią tak w gównie, póki się z niego
nie wygrzebią. Nieważne co inni mówili, on zawsze robił po swojemu i zawsze
obrywał. Nie powinien żałować, a żałuje.
Wszedł do mieszkania. Rozebrał się.
Umył zęby. Włączył na chwilę komputer i wszedł na Facebooka, by sprawdzić, co
się na świecie wydarzyło, gdy w międzyczasie uzupełniał niedobór alkoholu we krwi. Przeczytał
artykuł o tym, że jakieś amerykańskie małżeństwo zrobiło okropny kawał swoim
dzieciom, przez co doprowadziło ich do płaczu. Odsłuchał nagranie, w którym były
radny Prawa i Sprawiedliwości wyzywa i znęca się psychicznie nad swoją żoną.
Wyłączył komputer.
Zaczął płakać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz